czwartek, 29 maja 2008

WITAJ ZNOWU SZWAJCARIO !!!!!

Ale tym razem nie odwiedzam Cię jako pizduś w garniturze, którego zamkną w jakimś ekskluzywnym obrzydliwie hotelu i każą wierzyć, że jestem pępkiem świata. Teraz wracam do Ciebie jako wolny człowiek, pilot, latacz, w sandałkach, z namiotem i absolutną, niepohamowaną ochotą, żeby cię przelecieć !!!!! Będę to robił całe 7 dni aż będziesz mnie miała dość.
Będziemy latać nad jeziorem Lugano. Będziemy ćwiczyć sytuacje awaryjne, będziemy spadać, będziemy kręcić i odkręcać. Uhhhh !!!!!!
Time to go - jak mawiają starzy bułgarzy- time to fly !!!!!!!

sobota, 17 maja 2008

Gadu gadu gadu

Wiem, ze czasami latanie na PPG nie jest przyjemne dla otoczenia, bo robi się trochę hałasu. Staram się jednak nie być zbyt upierdliwy.
Tak jak na załączonym obrazku.

Kaczka gadała z zającem, więc żeby im nie przeszkadzać, pyknąłem zdjęcie i odleciałem.
O czym gadali nie wiem, ale wyglądają na zainteresowanych sobą :))

PPG CHOJNICE - z archiwum X

Zaczeło się od tego, że choć go nie widziałem, to cały czas za mną w Borsku dzisiaj łaził i nie pozwalał latać. Jak mi Bóg miły wiedziałem, że to on wszystko pier....i.
Ale, myślałem sobie, i tak Cię łosiu dorwę i tyłek skopie. Nie tu to gdzie indziej.
No i wieczorem nad Chojnicami wyczaiłem łobuza.
Najpierw ślad tej jego wielkiej stopy (patrz zdjęcie), który świadczył, że Eol jest gdzieś blisko mnie i zaraz coś wykombinuje.
















Musiałem być sprytniejszy. Zaleciałem fjuta od tyłu i nakryłem go jak się chował w .......rzepaku. Obciach !!!!!!
A jaką miał przy tym zdziwioną gębę :)))))















Tak więc Eol-u, wynik 1:1. Ty mnie w Borsku, ja ciebie w Chojnicach.
Do następnego razu Druhu !!!!!!

Borsk - wczoraj i dzisiaj


Dwa dni spędzone w Borsku, latania w tyte, i dalej testy Swinga Astral 5. Na razie się nie wypuszczam w trasę, żeby mnie Astralek nie zaskoczył czymś nad lasem lub jeziorem.
Ale jest o.k.. Wczoraj zrobiliśmy podstawę na 2312 m i ssało dalej, zrobiło się turbulentnie, mglisto i mętnie. Ale Astral zachował się jak rasówa: żadnych atrakcji, trochę rzucanka na lewo, prawo, góra, dół - wszystko w granicach przyzwoitości (chociaż po atrakcji na Straniku ta moja granica mocno się przesunęła :))
Dałem klapy, speeda i fruuuuuu - już nas nie było. W sumie prawie 2 godziny dookoła lotniska.
Dzisiaj d..a. Warun się zawziął - inni latali ja spadałem. Niech mu będzie.
Ale i tak zemsta była słodka bo po powrocie do Chojnic fruuuu i Snap+revolution i 1,5 godziny latania PPG. I na czyje wyszło ???

A od jutra na niebie kupa. I jej początek pięknie widać na zdjęciu wyżej.

wtorek, 6 maja 2008

NIC DWA RAZY SIE NIE ZDARZA - NIE ZAWSZE !!!!!!!!!!!



Czasami się zdarza. Tak było i w tym przypadku. Mój styczniowy wypadeczek z ręką sprawił, że zacząłem myśleć poważniej o lataniu. Poważniej to znaczy tak, aby robić to jednak w oparciu o niezbedne wymogi formalne. No więc trzeba zrobić licencję, bo L-ka, mimo wylatanych wielu godzin jest nieważna. Wybór padł na EL-Speedo w Czechach. Nie latałem wiele lat w górach, więc okazja była znakomita. I przyznaję, że po tym second-kursie do dzisiaj chodzę z opadłą szczęką. Bo w skrócie to PROFESJONALIZM PRZEZ DUżE P. Żadnej prowizorki, pełne zaufanie kursantów do instruktorów, charyzma tychże i wspaniała atmosfera. Dużo by gadać. Rzutniki, symulatory, prezentacje, nieskończenie wiele materiałów poglądowych, nowiutkie skrzydła od SKY-a, pełne wyposażenie (varia, radia) i pełne oddanie instruktorów oraz ich osobowości.
Pawel - oaza spokoju, morze wiedzy, nieprzeciętna osobowość w nieprzeciętnym opakowaniu.
Dalibor - cappo di tutti cappi, trzyma wszystko w ryzach i czasami dobrze na niego popatrzeć by znać swoje miejsce w szeregu.
Już nie mogę się doczekać wyjazdu z nimi do Szwajcarii na kurs SIV.
Zdjęcia z całego szkolenia tutaj: http://www.elspeedo.cz/?page=4027&lang=pol