piątek, 21 października 2011

On the road.

Gdansk, Bassano, Norma, Sewilla, Algodonales, Granada, Sierra Nevada, Almunecar, Herradura, Alicante. Wyruszylem sam, w droge, 9 pazdziernika. Jedyne co jest pewne to wylot z Alicante 29 pazdzienika.
Latalem juz przez tydzien w Bassano, potem sam, pociagiem przez Padwe i Rzym pojechalem na trzy dni do Normy. Ekscytujące przeżycie nie znać nikogo, poznawac ludzi, przyjmowac ich goscinnosc i szacunek dla latania, smakowac espresso zmagac sie z samotnoscia, walczyc z termiką dziką, wlasnym szacunkiem dla niepoznanego i tym dziwnym uczuciem kiedy stoję na krawedzi Normy i powietrze jest puste. I tylko Anioły Stróże czekające na swoich petentów. Ale ich nie widać przecież.
Albo spoglądam na ruiny starożytnej Norby odkrywane co rok bardziej. I słyszę ten świst uwalnianych spod ziemi myśli, pragnień, zadziwień albo tego wszystkiego o czym myślał Antonino przygnany tutaj na zbocze dziwnymi zbiegami histori.
A może to jego stany swiadomości powoduja, że latam wysoko i turbulętnie ???
Dzisiaj tylko tyle. Z Algodonales. Z Hiszpanii. Na gorąco. Przyjdzie czas na uporządkowanie wszystkiego. Asta la vista !!!