środa, 24 czerwca 2009


Tyle czasu marnujesz na ziemskie sprawy. Twoje rzeczy, twoje myśli - wszystko porozrzucane w życiu miedzy szerokościami i długościami. W dwóch wymiarach jest tylko bałagan, zamieszanie. W dwóch wymiarach wszyscy czegoś chcą. Abyś był dobry albo jeszcze lepszy, abyś robił rzeczy tylko wielkie albo jeszcze większe.
Między długościami i szerokościami wszystko pomierzone jest z dokładnością do milimetra: numer buta, obwód kołnierzyka. Nawet życie.
A latałeś kiedyś ??? A czułeś co się dzieje, gdy nagle nad głową wybucha trzeci wymiar i zabiera człowieka w chmury ???
Tam, gdzie największa góra zdaje się domkiem kreta, gdzie aniołowie kuszą zapachami byś się nie bał gdy skasują kiedyś Twój bilet.
Rozmawiasz ze sobą, modlisz się, śpiewasz i zachłystujesz się swoją najważniejszością.
Latasz z orłami, jastrzębiami, żurawiami lub wszystkim innym, dla czego dwuwymiar jest tylko przystankiem by połknąć robaka.
I czujesz, że czas spędzony tutaj to jest dopiero prawdziwe szczęście.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Cuda wianki

Noc Świętojańska - więc trzeba lecieć. Po powrocie ze Słowenii kilka godzin odpoczynku i fruuu - odpaliłem SKY'a i w górę serca !!!!!
Spokojny, prawie bezwietrzny lot nad lasami, jeziorami i rzekami. Za wcześnie było jeszcze na wianki ale zapachy upijały do nieprzytomności.
88 kilometrów przelotu i lądowanie o zmierzchu.
Pięknie, spokojnie, sam na sam z wschodzącą Nocą Świętojańską. Niech się święci !!!!!

Flight detail : Andrzej Pankowski - 20.6.2009 - FT - 86.08 km :: PGweb - paragliding live!

Słowenia, Jezioro Bohinj i wielka winna afera....



Słowenia jest jak zakonnica. Duchowo i fizycznie czysta, do bólu przewidywalna, uprzejma i tylko gdzieś w zakamarkach najbardziej ukrytych drzemią drobne pokłady szaleństwa. Na przykład w uśmiechu Ruka albo w bezradnym uśmieszku kierowcy nr 3.
Słowenia jest jak Syzyf. Walczy stale i bez widoków na sukces z rozsypującymi się zboczami gór i polityką morską Chorwacji.
Słowenia z powietrza jest trochę dzika, trochę grzeczna i nieprzewidywalna, bo w dni pochmurne "nosi" jak diabli, tak że umrzeć można u góry z głodu a w dni słoneczne nie. W dni słoneczne dusi tak, że nie wiadomo czy trzymać kierunek czy kask, żeby nie spadł gdy jedziesz windą w dół.
Słowenia zrobi kiedyś wielką finansową karierę, bo gdy zamawiasz wino "z piwnicy", takie własnej roboty, i przez kilka dni Ci smakuje, to potem w drodze do toalety odkrywasz jak z dwóch kapslowanych butelek za 1,25 euro sztuka, barmanka leje berbele to dzbana. I sprzedaje po 8 euro za butelkę.

Słowenia jest romantyczna. Uwielbiam patrzeć i słuchać jak Tomek kocha Tamarę.

środa, 10 czerwca 2009

Kto rano wstaje......
















Budzik wył do nieprzytomności. Trzasnąłem go w pysk ale ten z uporem maniaka po 10 minutach znowu swoje. Nic. Trzeba było wstawać, bo to jedyna szansa, żeby polatać.
A latania mam już taki głód, jak pacjenci z Dworca Zoo.
O 6.00 byłem w samochodzie i wio na upatrzone wczoraj startowisko. Tym razem padło na asfaltową dróżkę wśród łąk. Niezbędne babrania zajęły jakieś pół godziny i.......wtedy się zaczęło. Okazało się, że ta"dróżka wśród" łąk to dojazd do jakiejś zafajdanej, budowanej hali magazynowej. Więc przed 7.00 watahy, tabuny, karawany robotników, majstrów, inżynierów itp trzeba było przepuścić.
Słów wypowiadanych pod adresem tych bogu winnych ludzi wstydzę się do dzisiaj, fakt faktem, że mi lżenie ich sprawiało ulgę :-)).
Po starcie kierunek Czersk a dokładniej "pchanie ciężarówki z burakami pod górę). Prędkość 20 - 30 km/h, trymery odpuszczone a miasto za nic nie chciało być bliżej. Zajęło godzinę nim nadleciałem nad znajomy kościółek. W drodze tam, prawie same lasy i zapachy właśnie zaczęły przeciągać się w porannym słońcu. Pysznie, pachnąco, żywicznie, zielonolistnie.
Nad Czerskiem zwrot na Tucholę i nareszcie z wiatrem. Słońce wskoczyło trochę wyżej a pierwsze nieśmiałe bąble zaczęły tarmosić skrzydłem. Z Tucholi na Chojnice a tu.... "taniec konia na rozżarzonych węglach", z bocznym wiatrem. Termiczka tak się zaczęła wściekać,jakbym jej ukradł pieniądze. W każdym razie gdy zobaczyłem mój "pas startowy" i uzyskałem od miejscowego jastrzębia pozwolenie na lądowanie, uziemiłem się z wyraźną ulgą. Ponad dwie godziny lotu i na razie mój rekord FAI - 81 km.
Do następnego razu.
Szczegóły tutaj:
http://paramotors.xcontest.org/world/en/flights/detail:apa/9.6.2009/05:35