wtorek, 2 września 2008

Latanie w bezprzestrzeni



Żeby latać w sensie latać, trzeba wziąć rozbieg, dodać gazu i z nadzieją, że wyjdzie się z tego cało biec do przodu aż straci się grunt pod nogami.
To jest latanie fizyko-chemiczno-przestrzenne, wymagające siły, trzech wymiarów rozsądku, szaleństwa i nieskończonej potrzeby doznawania czegoś specjalnego.


I można latać w sensie nie latać. Wystarczy mieć kogoś z kim można patrzeć w niebo i liczyć pióra aniołom stróżom, lub śledzić ścieżki zagubionych dusz. Też traci się grunt pod nogami.
To jest latanie tylko jakby chemicznie bardziej i kosmicznie.
Wymagające wyobraźni, delikatności i nieskończonej potrzeby doznawania wszystkiego normalnego. To rodzaj latania najprzyjemniejszy.

2 komentarze:

mojito pisze...

no,no...pozazdrościć stanu ducha

Madzioza pisze...

"...I można latać w sensie nie latać. Wystarczy mieć kogoś z kim można patrzeć w niebo i liczyć pióra aniołom stróżom, lub śledzić ścieżki zagubionych dusz. Też traci się grunt pod nogami. "

Otóż to..Najważniejsze jednak aby takiego Kogoś mieć...