niedziela, 4 marca 2012

Pojaszczembilim* again

*Jaszczembia Gura - zwrot używany przez Bronisława "Bul" Komorowskiego,na określenie miasta na Morzem Bałtyckim. Podobno odwiedził tu kiedyś Wisławę Czymborską.
Zostawmy jednak ułomnych, niech nie przestają się leczyć.
Do rzeczy więc.

Udało się powitać wiosnę nad morzem. Północny wiatr zapowiadał się od kilku dni, więc nerwowość dała się odczuć wsród wielu. Telefony, maile,jedziesz-nie jedziesz ?
W sobote rano pobudka 6.45, yerba-mate na start, zejście do garażu start i......dupa czyli ofensywa legislacyjna sopockiej miernoty czyli akumulator po przeżyciu czterech zim wyzionął ducha akurat w pierwszy słoneczny dzień.
Szybkie więc podróże po nowy i......o 11.30 stałęm na klifie, napotykając wylatanych już częsciowo przedstawicieli gatunku Homo Erectus Volarus* - określenie moje łacińsko/włoskie (VOLARE -wł. LATAĆ).
Wygladają oni tak:


Po nieskomplikowanej części przygotowawczej udałem się tropem mojego Anioła Stróża w powietrze.
Na życzenie ARTa wykonałem najpierw kilka lanserskich zdjęć z jego udziałem oraz kilku innych przedsatwicieli gatunku w tym, jednego płci słabszej (niebieski.)



Następnie postanowiłem udać się drogą powietrzną w kierunku hotelu FALEZA.


W końcu to piękne miejsce i tak jakby granica noszeń przy wietrze N.
N- jak niestety !!!!
Odrywając oko od okienka aparatu poczułem się jakoś dziwnie.
Szybka analiza współrzędnych pozwoliła mi na zidentyfikowanie przyczyny.
LECIAŁEM DO TYŁU !!!! Czyli, abstrahując, że to trochę niebezpieczne (acz ciekawe !) nijak się to miało do tego, jak chciałem ten piękny dzień spędzić.
No to co - jasne SPEED. Pełna bela, bloczki razem. Dupa - jestem nad jastrzębską szosą, czyli cały czas do tyłu. Przewieszam się przez taśmy, wiszę do przodu jak Małysz Adam w swoich najlepszych czasach - dupa. Jestem nad szkołą.
Pozostało więc tylko jedno. Kita-zakręt w lewo i szukam czegoś miękkiego w okolicy.
Przez rotorek przemknąłem niczym błyskawica. Skrzydło dostało tak jakby małej czkawki, coś tam furkotnęło po prawej, jednak tym razem "ciśnienie w komorach pokonało kowadło, które waliło od góry". UFFF !
Doleciałem na jakieś tam brzózki i z ulgą zauważyłem, że kłaniają się Światu plecami do klifu. Obok dwie małe łączki więc DUPA CAŁA.
Układ pilot-skrzydło po przewianiu wygląda tak:


Nie wiem jak Boga kocham co to było. Czy jakieś lokalne podkręcenie siły wiatru, czy jakaś inna kombinacja termiki, żagla, bryzy i Diabła. Pies go trącał.
Wystarczy, że po powrocie na startowisko zastałem sielankę, pełen luzik i latanko.

Aniele Stróżu Mój - dziękuję.

1 komentarz:

Ania pisze...

Strasznie wciągnęło mnie czytanie Twojego bloga, będę wchodzić regularnie! :D
Dawno takiego nie czytałam, poważnie. Jeśli masz chwilkę i chęci zajrzyj na mój-troszkę filozoficzny :D
Od dziś obsrwuję każdy post! :D