wtorek, 27 lipca 2010

Unforgettable fire


Tli się we mnie jak nieznośne zapalenie wszystkiego.
Z jednym okiem ciągle w chmurach, z drugim w kręgu zobowiązań i rozsądku.
Ale się tli kurwa jego mać i nijak zapanować nad tym nie mogę.
Chmury lepsze lub gorsze, wiatr ciepły lub niemrawy.
Wołają miejsca, woła niebo, wołają ptaki.
Skrzydło dusi się już we worku, reszta gratów jęczy po nocach od nieużywania jak potępione dusze u bram czyśćca. I co mam robić ? Nic nie robić ?
Nie da się.
I to ssanie do góry, wieczna termika oblepiająca myśli chociaż właściwie tutaj, na poziomie gruntu powinno jej nie być albo raczej nie powinienem jej czuć.
No i stało się. Zapisałęm się na Lijak. Nie wiem czy pojadę.
W każdym razie jęki ustały i tli się to coś mniej dokuczliwie.
Trochę mniej. Taki Unforgettable Fire.

1 komentarz:

ParaPTAKI pisze...

Apa Ty pojedziesz bo inaczej niestety poczujesz, ze straciłeś to co mogłeś zyskać i szybko się nie powtórzy :-) Czyli mowiąc językiem który obydwoje rozumiemy jedziesz bo inaczej wpierdol :-)