poniedziałek, 9 czerwca 2008

Szwajcarski makaron, jaja, orzeszki i znajdowanie granic








Ufffffffffff !!!!!!
Wróciłem w jednym kawałku.
Resztę napiszę jak wszystko w środku mnie wróci na swoje miejsce i nabierze naturalnej wielkości :)))

Już !!!
Bo się zmniejszyło, ze strachu przed swobodnym spadaniem z wysokości 1200 m z furkoczącym skrzydłem nad głową. Znalazłem swoją granicę. Nie jestem bowiem w stanie sam sobie zafundować atrakcji w powietrzu. Zawsze latamy tak, aby ich unikać, a tu nagle kazali robić wszystko aby było niedobrze. Nauka jednak wspaniała, przygoda przednia,doświadczenie jak najbardziej potrzebne.
Ale żeby samemu włazić na 1200 m górę i za chwilę udawać, że się z niej spada jak worek ziemniaków ??? Uffffffffffff !!!!
Jezioro Lugano, to część włoska Szwajcarii. Wszyscy gadają po włosku (bella giornata), dookoła pizza i makaroni (tfu !!!) i faceci nażelowani w sensie MOKRA WŁOSZKA.
Wszędobylscy holenderscy emeryci w kamperach i godzinami przesiadujący na fotelikach z widokiem na jezioro. No i góry, góry, góry. Bo Szwajcaria to w ogóle kraj pionowy.
Kilka fotek w załaczeniu.